Dziś jak córa była w przedszkolu upiekłam biszkopt. Tak mnie
naszło, że jak wróci zrobimy sobie (no dla taty też) kokosanki. Przepis na
biszkopt to raczej każdy zna. Ja robię z reguły standardowo czyli:
- 5 jajek (białka ubite osobno)
- 5 łyżek cukru
- 5 łyżek mąki
- Cukier waniliowy
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
To piecze się w piecyku u mnie
około 20 minut do pół godzinki.
Następnie jest nam potrzebna polewa, żeby móc biszkopty
maczać w polewie i obtaczać w kokosie. Polewa:
- Kostka margaryny
- Szklanka albo pół cukru
- ¼ szkl mleka
- I kakao 2-3 łyżki (ja dałam Puchatka bo jest mniej gorzkie niż takie zwykłe kakao i ogólnie ja takie wole)
To trzeba zagotować i zrobić
polewę, tak z 5 minut gotować, żeby polewa była nie za rzadka. Troszkę ją
ostudzić, ale nie za dużo, tak żeby, można było namoczyć w niej biszkopty i się
nie poparzyć.
Biszkopt kroimy w paski, a później w
prostokąty o takie.
Nic się nie marnuje, bo każdy kawałek można obtoczyć w
polewie.
No i obtaczam w polewie każdy kawałek, a później
w kokosie. Ja kupiłam 100g paczkę kokosu i była za mała, na koniec dodałam
kolorowe cukiereczki, efekt jeszcze fajniejszy wyszedł. (no i też smakował,
możecie mi wierzyć) Kokosanki powinny trochę „ochłonąć” w lodówce. U mnie nie
wszystkie „ochłonęły” w lodówce, ale myślę, że to tylko oznacza, iż smaczne
były.
Jak to mówi córka, pychotka.
troszkę nie wyraźne wszyły mi te zdjęcia. przepraszam.