Tak jak już pisałam z nastaniem
wiosny wzięłam się ostro za robienie syropów. Najpierw poleciał syrop z mniszka
lekarskiego, czyli tak zwanego mlecza.
Zbierałam go i zbierałam. Narobiłam
go duuużo w tym roku. Do zbierania miałam na szczęście pomocników. Ostatni
zbiór odbył się w majówkę. Jak powszechnie wiadomo najlepsze są mlecze zbierane
w maju, ale jako że wiosna trochę wcześniej, to i mlecze trzeba było zbierać
wcześniej. Bo niestety, ale u mnie już powoli teraz to się będą z nich robić dmuchawce.
Każdego kto ma możliwość zachęcam
do zrobienia takiego syropu. W smaku przypomina on miodek, więc naprawdę jest
smaczny, a do tego zdrowy, więc nie ma obawy, że nie zostanie skonsumowany J.
Oczywiście mlecz jest taką rośliną,
że można go w całości wykorzystywać, ale to już można sobie o tym poczytać
prawie wszędzie, ja nie będę się powtarzać. Pewny jest jeden fakt, jest go dużo
i to prawie wszędzie, a do tego jest on zdrowy.
Na blogach dużo przepisów na ten syropem,
ale ja podam swój, może nie będę jakaś oryginalna, bo moja wersja na pewno jest bardzo podobna do innych.
Przepis ten robiła już moja mama,
dostała go od kogoś i pamiętam jak wiosną zbierałyśmy te mlecze na syropem. (
Oczywiście nie zawsze nam się chciało, ale to już inna historia)
A to przepis:
400 sztuk ładnych główek mlecza (
zbierany w słoneczny dzień)
1 cytryna
Ja robię tak, że jednego dnia
zbiera kwiaty i rozsypuje je na papier, aby
wszystkie robaki mi zwiały.
Na drugi dzień wrzucam je do
garnka, zalewam wodą i gotuję 15 minut i znowu je zostawiam mniej więcej na
całą noc.
Na trzeci dzień przecedzam je albo odciskam ( szczerze to wychodzi taki brzydki bury płyn
) dodaję cukier i cytrynę.
Gotuję to wszystko przez 30 minut, mieszam i
uważam bo lubi czasem uciekać z garnka,
jeśli powstaną szumowiny to je zbieram. Ale pojawiają się rzadko. Sprawdzam na
zimnym talerzyku czy przypomina już gęsty miód.
Przelewam do słoików i dla pewności
pasteryzuję, ale pasteryzację
przeprowadzam tylko do zagotowania się słoików, a następnie pozwalam im wystygnąć w
tej wodzie.
Taki miodek z mleczy najbardziej
wszyscy lubią u mnie w herbacie.
Albo na naleśnikach.
Tego roku zrobiłam go trochę więcej, bo w
tamtym mi zabrakło. Najczęściej zbierałam po 1200 sztuk ja plus drugie tyle
moja mama lub mąż. Takie zestawy zrobiłam 5 razy.
Tego roku nie robiliśmy syropu z
sosny, bo zabrakło taty, który zawsze przynosił pędy, ale mam jeszcze kilka
słoików z tamtej wiosny.
Zrobiłam również syrop z stokrotek, pochwalę
się nim na pewno J.
W planie mam jeszcze do zrobienia syrop
z róży, akacji, lawendy i lipy. Mam nadzieje, że się z tym wszystkim wyrobię.
wychodzi taki brzydki bury płyn
Tyle wyszło z 1200 sztuk.
A tu spotkałyśmy zwinkę, chciałam zrobić jej więcej zdjęć, ale uciekła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz