poniedziałek, 13 czerwca 2016

taki miły dzień....

            
         Idą wakacje. Moja córka w wakacje będzie siedziała z mamą i bratem w domu. Przedszkole akurat to do którego chodzi nie ma dyżurów w wakacje. 
Zastanawiam się nad tym co my będziemy robić tyle czasu razem. Mama będzie musiała coś wymyślić.

Na razie w przyszłą sobotę wybieramy się do zoo. Młoda jeszcze nie była, zresztą młody też nie. Tylko, że to pomysł taty, więc mama musi też coś fajnego wymyślić.

Na dzień dziecka moje dzieci nie dostały żadnego prezentu( takiego materialnego).
Byliśmy na basenie, oczywiście zjeżdżalnia była najbardziej oblegana, a co najgorsze ja tez musiałam zjechać z młodym, bo jak zobaczył, że siostra poszła z tatą, a on nie, to zaczął się drzeć,  jak by go ze skóry łupiono i nie przestał dopóki z nim nie zjechałam (mały terrorysta, niby nic nie mówi a i tak człowiek po jego darciu wie czego chce J) i na wycieczce rowerowej.
Czyli my rodzice na rowery, a oni w foteliki. Planuje kupić sobie przyczepkę rowerową, bo chciała bym tak częściej ich  zabierać, nawet gdy tata jest w pracy. Jakoś tak boję się założyć jeden fotelik z przodu, a drugi z tyłu roweru. Miała bym wrażenie, że mogę któregoś nie dopilnować.
 A tak pojechaliśmy trochę dalej niż mogę z nimi dojść pieszo i widzieli koniki, ba młoda sobie na kucyku pojeździła J. Oczywiście lody, plac zabaw po drodze, później inny plac zabaw. A później jeszcze spacerek nad wodę porzucać kamienie i przy okazji wystraszyć kaczki. I do domu.
Powiem tak, że nie wiem kto był bardziej zmęczony my, czy oni. Dzień był w stu procentach wykorzystany więc dzieci szybko padły spać, my szczerze mówiąc też. Ale tak sobie to wspominam, i naprawdę to był bardzo miły dzień.


  A teraz jeszcze trochę z innej beczki. Obecnie dużo meczów w telewizji.
No mój mąż też by sobie pooglądałJ 
Wczoraj mecz tez oglądał, no prawie cały, z małymi przerwami. Trochę się na początek spóźniliśmy, więc wzięłam dzieci i poczytałam młodej książeczkę, ale w końcu myślę sobie, że mógł by „zejść” już z tego telewizora. 
Młoda stwierdziła, że chce bajkę obejrzeć i zaczęła beczeć no i tata taki dobry to jej włączył tą bajkę. No to mówię mu, nie przejmuj się i tak nie będzie bramki, pewnie przegramy zaraz sobie z powrotem włączysz. I jak ja mogłam się tak pomylić, no musieli wtedy bramkę szczelić gdy on nie oglądał. 
Ile ta bajka trwała, może dziesięć, góra piętnaście minut, a oni musieli akurat wtedy trafić historyczną bramkę?! No litości . 
Też tak macie?
Pozdrawiam. 

  



2 komentarze:

  1. Mój mąż akurat gdy strzelili gola wyszedł do kuchni ;) Mówię mu, że gol, a on, że ściemniam :) Świetne mieliście atrakcje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. na szczęście mój sie nawet nie złościł bardzo że bramkę przegapił, no cóż zdarza się, a przy dzieciach wszystko jest możliwe, a już na pewno to, że wtedy kiedy tobie na czymś zależy to one wtedy też muszą coś wymyślać najlepiej takiego,żeby ani trochę z twoimi planami sie nie pokrywało :-)

    OdpowiedzUsuń