czwartek, 10 września 2015

przedszkole

           
 
 Zacznę od tego że chciałam posłać córkę do przedszkola. Jest duża, jak na swój wiek, potrafi sama sikać i zgłasza swoje potrzeby. Mówi całkiem wyraźnie i uwielbia bawić się z innymi dziećmi. Więc myślę sobie nadaje się do przedszkola. Dla pewności pytam ją czy chce chodzić na co ona cały czas że tak że będzie się bawić z dziećmi i zjeżdżać z zjeżdżalni (choć w domu ma zjeżdżalnię ale ta na placu zabaw jest zawsze lepsza no cóż tak to jest z reguły). Więc zapisuję ją do przedszkola dokładnie do dwóch. W jednym nas nie przyjęli jak zresztą przypuszczałam, w drugim mówią że nie ma problemu. Jest dużo miejsc nawet mają jeszcze wolne. Fajnie sobie myślę bo nawet blisko domu. Informacje wypuszczone do znajomych i rodziny potwierdzają że całkiem w porządku to przedszkolne. ok wszystko super..... 
         Nadchodzi koniec wakacji kupujemy plecaczek, ręczniczek, pantofle, worek na pantofle, pojemnik na kanapki i jeszcze parę innych rzeczy oczywiście wszystko z ulubionymi postaciami z bajek mojej córki. 
            Jedziemy na rozpoczęcie roku szkolnego. No fajnie, pani dyrektor trochę dużo mówi i mój skarb chce się już iść bawić tak jak mama przecież opowiadała. W końcu idziemy. Ona rzuca się na zabawki tak jak wszystkie dzieci a my mamy słuchamy. Co potrzeba, jakie opłaty i mnóstwo innych informacji. A na końcu taka dziwna informacja że zobaczymy jak to będzie bo pani jest sama i nie dostała nikogo do pomocy. 

  Moja córcia się pobawiła razem z jakaś inna dziewczynką, rozkładały sobie talerzyki i filiżanki na stoliku a później kładły je do zabawkowego zlewu. Z rozmowy z mama dziewczynki wyszło ze jest trzy miesiące starsza od mojej pociechy. Myślę sobie to nie dużo, a wzrostem moja córa jest pewnie wyższa o kilka centymetrów od tamtej. 
 Żegnamy się. Mój szkrab ostatni wychodzi bo musi pomóż krzesła pani poukładać. 
   Na drogi dzień pełen emocji z mojej i jej strony jak to będzie gdy sama zostanie na te 4 albo 5 godzin (przedszkole jest maksimum na 5 godzin) jedziemy.    
      Przebieramy się i co słyszę ze jest za mała, a ona już na sale biegnie z tym uśmiechem . Że przykro im że nie mogą bo jest tylko jedna pani. Ale super mamo zobacz !!!!!! Musi ją pani zabrać. Jak mam na to wyjść??? Może jak nam dołożą jeszcze jedną opiekunkę to może wtedy. mamo pomóż mi ja chyba nie dam lady. No niestety jest trochę dużo dzieci sama pani widzi. oooo udało się udało się!!!! Rozumiem . jesće laz mamo zobacz udało sie .
         Proszę mnie zrozumieć jak ja mam ją teraz zabrać może niech posiedzi choć godzinę, prawie pojadę do domu i przyjadę po nią bo w domu czeka na mnie jeszcze młodszy synek. Został z tatą który na tą okoliczność wziął sobie wolne z pracy. Nie mam serca jej teraz na siłę wyciągać. 
      Pani się zgadza. Nawet nie żegnam się z nią bo przecież za chwilę będę  z powrotem , zresztą już pognała w głąb sali bawić się innymi zabawkami. 
 Wracam do domu tłumaczę mężowi on się bardziej zdenerwował niż ja mówi a co by było gdybyś pracowała, przecież mówili że będzie chodzić, wiesz to nie o to chodzi że musi ale ona się cieszyła i sama chciała. No wiem kochanie wiem. Zabieram młodego i jadę. Jest 15 po dziewiątej wychodzę po schodach a oni prawie na śniadanko idą moja pociech nawet mnie nie zauważa grzecznie trzyma jakąś dziewczynkę za rękę i z swoją kanapką schodzi do jadalni.  Widzę jak siada i otwiera pudełko jak zaczyna jeść . Wchodzi pani? Nie może poczekam i jak zjedzą to wtedy ją wezmę. Dobrze. Wychodzę na górę i czekam a najgorsze jest to że cały czas myślę sobie żeby nie beczę cały czas jest mi tak przykro bo nie tak miało być bo żal mi mojej córki i tego że coś jej obiecałam i nie z mojej winy nie jestem w stanie tego dotrzymać. Już taka jestem . Chciała bym nakrzyczeć, powiedzieć coś do słuchu pani dyrektor, a nie jestem w stanie wypowiedzieć żadnego słowa. 
      Młody grzecznie siedzi w koszyku. Jakiś chłopiec cały czas płaczę za mamą. Wychodzą do góry. Przychodzą do plecaków odłożyć pojemniki na kanapki i wtedy łapie moją córkę. Mamo wróciłaś nie płakałam a ty po mnie przyjechałaś grzeczna byłam bawiłam sie. Mówi prawie jednym tchem gdy ją ubieram.           Tak córka była grzeczna, bardzo ładnie się bawi. Może się to zmieni to wtedy zapraszamy. Rozumie. I wychodzę. Dużo musiała wysłuchać jak było fajnie. Na szczęście to małe dziecko więc nie pytała za dużo dlaczego . Dobrze bo co bym jej powiedziała, że rocznik jej nie puszcza, bo urodziła się na samym początku stycznia 2013 roku, a nie ostatniego tak jak miała się terminowo urodzić. I dlatego że rocznikowo jest dwulatkiem a ten co jest z 30 grudnia 2012 roku jest trzylatkiem. Hm.... ciekawe co..... no ale cóż tak to jest. Czego nie umie moja córka, ubrać sobie spodni jak zrobi siku, ani wytrzeć się po toalecie. Z resztą jest samodzielna.  Nie wiem może to dziecko z grudnia to potrafi? pewnie tak bo to trzylatek .  Nie chce nikogo obrazić , po prostu bardzo było mi przykro, że jej odmówiono. 
        Czekamy może będzie więcej pań w przedszkolu. Może zobaczę jeszcze tą radość, że tu jest tyle zabawek.(Jak by w domu było ich za mało:-))      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz